ŚLADEM PRZYGODY

Marcin Siwek

Tak gorąco jeszcze nie było. Macedonia - Albania – Czarnogóra.

Po urlopie spędzonym za kołem podbiegunowe rok wcześniej gdy dojechaliśmy na Nordkapp i po dwóch latach, gdy za cel wyjazdu wybieraliśmy kraje północne, postanowiliśmy zmienić klimat. W związku z tym wybraliśmy się na Bałkany.

Dzień 1. - 4 sierpnia (niedziela)

Wyjeżdżamy o godz. 9.00. Sprawnie pokonujemy Rzeszów, granicę polsko-słowacką, Koszyce, granicę słowacko-wegierską.
Zatrzymuje nas dopiero granica węgiersko-serbska, gdzie spędzamy 35 minut. Wokół nas na wjazd do Serbii oczekują inni Polacy, m. in.: rodzina z dwójką małych dzieci, ludzie ze własnymi skuterami wodnymi, dwoje ludzi którzy wypytują nas o plany na wycieczkę.
Na nocleg zatrzymujemy się tuż po przekroczeniu granicy w miejscowości Palić. W bramie wita nas gospodarz. A gospodyni, w towarzystwie czterech kotów, częstuje nas pysznym ciastem z orzechami i figami z własnego ogrodu.

W miejscu gdzie nocujemy czeka nas taka niespodzianka plus słodkie ciasto od gospodarzy

Dzień 2. - 5 sierpnia (poniedziałek)

Rano gospodyni proponuje nam jeszcze kawę. Zbieramy się w miarę sprawnie i o godz. 8:40 wyruszamy w kierunku granicy z Macedonią. Na serbskich autostradach obowiązuje system bramkowy. W automacie pobieramy bilecik, który opłacamy przy wyjeździe z autostrady. Autostrady w Serbii są w dobrym stanie. Akurat wtedy kiedy przejeżdżaliśmy przez ten kraj, na elektronicznych tablicach nad drogą zwraca naszą uwagę napis: „Congrats to Novak Djokovic”. To wyraz sympatii i uznania dla znanego serbskiego tenisisty, złotego medalisty odbywających się właśnie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.
  O godz. 14.50 dojeżdżamy do kolejnej granicy. Przejazd przez nią zajmuje nam 15 minut. Jesteśmy w Macedonii Północnej. Drogi są tu gorsze niż w Serbii (brak linii na asfalcie, brawurowa jazda kierowców). O godz. 20.00 meldujemy się na jednym z kempingów nad Jeziorem Ochrydzkim. Na powitanie obsługa częstuje nas rakiją. Gdy rozbijamy namiot słyszymy jak muezini z pobliskich meczetów nawołują wiernych do modlitwy.

Lokalizacja: Kemping nad Jeziorem Ochrydzkim

Dzień 3. - 6 sierpnia (wtorek)

Szybko robi się gorąco. Po śniadaniu chłodzimy się w Jeziorze Ochrydzkim. Podobno jezioro wyróżnia się bogatą florą i fauną. Doświadczamy tego na własne oczy. Razem z nami w wodzie pluskają się dwa węże! Czy są to węże wodne, o których czytaliśmy w internecie?

Kemping nad Jeziorem Ochrydzkim

Widok z kempingu na jezioro

W jeziorze spotykamy węże wodne!

W Ochrydzie chcemy zatrzymać się pod górną bramą starego miasta. Kluczymy najpierw po ulicach miasteczka, aż dojeżdżamy na właściwe miejsce. Trudno się jeździ drogami w Ochrydzie. Kierowcy parkują gdzie popadnie, nawet zajmując cały jeden pas dwupasmowych ulic. Niektórzy jeżdżą bez lusterek bocznych. Piesi przechodzą na drugą stronę drogi w dowolnym miejscu.

Lokalizacja: Ochryda

Na Starym Mieście idziemy prosto w kierunku najsłynniejszego widoku Macedonii, cerkwi św. Jana Teologa z Kaneo. Rozpościera się stąd malowniczy widok na Jezioro Ochrydzkie prezentowany w katalogach biur podróży.
 

Zwiedzamy stare miasto w Ochrydzie

Usytuowane jest ono na wzgórzu...

...z którego rozciąga się widok na Jezioro Ochrydzkie.

Cerkwiew św. Jana Teologa z Kaneo

Woda w jeziorze jest tak przejrzysta, że przypomina morze

Po drodze zaglądamy też do cerkwi św. Zofii. Na terenie cerkwi tuptają sobie trzy żółwie. Przechodzimy przez amfiteatr i przyglądamy się murom miejskim.
Z Ochrydy odjeżdżamy na południe.

Droga do Cerkiwii św. Zofii

Cerkiew od strony zachodniej...

...oraz wschodniej.

Za ogrodzeniem cerkwii mieszkają zółwie oraz koty

Starożytny Teatr w Ochrydzie

Fort Samuela

Zatrzymujemy się przy kompleksie z monastyrem Nauma.

Lokalizacja: Monastyr Nauma

Oprócz monastyru są tu plaża, restauracje i sklepy z pamiątkami.

Klasztor św. Nauma...

...oraz jego wnętrze

W klasztorze znajduje się punkt widokowy na Jezioro Ochrydzkie

Jedną z tutajszych atrakcji jest możliwość rejsu łódką do źródeł rzeki Czarny Drin

Przejazd przez granicę macedońsko-albańską zajmuje nam dokładnie 7 minut.
Na południe Albanii jedziemy górską, krętą i wąską drogą SH75, która ma piękne widoki. Ruch jest niewielki, co nas dziwi w środku sezonu turystycznego. Prawie cała część trasy to nowy asfalt. Mijamy kilka kempingów, punktów widokowych, restauracji i nowy hotel w trakcie budowy. Są też pasterze wypasający owce. I cisza, zupełnie różna od gwarnych plaż.

Droga SH75...

...wiedzie przez wiele kilometrów pustych i dzikich obszarów górskich.

Na ponad połowie drogi położony jest nowiutki asfalt

W miejscowości Leskovik nawigacje kierują nas z drogi SH75 na drogę SH65, która jest równie atrakcyjna i kręta jak SH75. Przez okno samochodu widzimy Grecję, wszak ta droga prowadzi wzdłuż granicy albańsko-greckiej.

Droga SH65 biegnie wzdłuż rzeki Vjosa

Często oglądamy ją z dużej wysokości

Dwa razy zatrzymujemy się przy mostach wiszących nad doliną rzeki Lumi Vjosa.

Wiszące mosty nad rzeką prowadzą do pojedyńczych odizolowanych wiosek

Przez jeden z nich przejeżdżamy autem

Lokalizacja: Most Vllaho

Noc spędzamy na kempingu Vjosa Explorer. Tym razem nawet nocą czuć ogromny skwar.

Dzień 4. - 7 sierpnia (środa)

Po śniadaniu zabieramy ze sobą stroje kąpielowe i ręczniki i od razu idziemy na baseny termalne do wąwozu Lengerica. Z naszego kempingu to tylko 300 metrów. Mimo to od razu po wyjściu za bramę kempingu spotykają nas trudności. Pasterz w towarzystwie kilku psów pasterskich przeprowadza stado kóz. Obawiamy się szczekających psów, więc zawracamy. Widzi to właściciel kempingu, który szybko przybiega do nas i przeprowadza nas przez środek tego stadka głośno dyskutując z pasterzem.

Wychodząc z kempingu trafiliśmy w stado prowadzone przez dość agresywnie zachowywujące się psy

Lokalizacja: Wąwóz Lengerica

Na początku mijamy stary most, przy którym są pierwsze baseny termalne. W powietrzu intensywnie czuć siarkę.
Nie zatrzymujemy się, tylko idziemy dalej. Po drodze mijamy kolejne niecki termalne i pierwszych ludzi, którzy tego dnia zażywają leczniczych kąpieli.

Jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy zajrzeli dziś do kanionu

Po drodze mijamy pierwsze kąpieliska

Największe z kąpielisk

Most Kadiut pochodzący z XVIII wieku

Idziemy wodą po skalnym dnie, w stronę przeciwną do nurtu rzeki. Wąwóz jest za każdym zakrętem coraz bardziej ciekawy. Jest też coraz chłodniej, co jest całkiem przyjemnym uczuciem w tak upalny dzień. Orzeźwiamy się kąpiąc w wodospadzie. To miejsce nas zachwyca. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak piękne.

Wąwóz Lengerica to nie tylko źródła ale też wspaniała trasa na wędrówkę...

...zwłaszcza w upalny dzień, kiedy płynąca pod nogami woda schładza wędrowca.

Warto przejść się wąwozem chociaż kilkaset metrów...

...do pierwszego większego wodospadu.

W drodze powrotnej korzystamy z trzech różnych basenów termalnych. Każdy z nich ma inną temperaturę.
  Większość „kuracjuszy” z najdalej położonego basenu to starsze osoby. Lokalsi puszczają z przyniesionego radia albańską muzykę.

Najdalej w wąwozie położony basen termalny

Niecka położona najbliżej parkingu to zdecydowanie przewaga turystów, także z Polski.
Kolejny raz się dziwimy, że nie ma tu żadnej infrastruktury turystycznej, nie są też pobierane opłaty za wstęp ani za parking. Chociaż widać, że coś jest w budowie i być może w przyszłości atrakcja będzie biletowana. Gdyby coś takiego było w Polsce to ustawiałyby się kolejki chętnych chcących skorzystać z takiej formy rozrywki.
  W południe słońce staje się nieznośne. Zwłaszcza na pozbawionym drzew i cienia kempingu. Opuszczamy albańskie spa i zbieramy sie w dalszą drogę.

Wstępujemy do „Miasta Srebrnych Dachów” - Gjirokastry. To miasto narodzin dyktatora Envera Hoxhy. Nad miastem góruje średniowieczna twierdza. Spacerujemy po osmańskiej starówce wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasto jest bardzo strome, a bruk wyjątkowo śliski. Warto założyć buty z dobrą podeszwą.

Lokalizacja: Gjirokastra

Już na parkingu Gjirokastry podziwiamy piękne widoki

Następnie kierujemy się w kierunku zamku po drodze mijając meczet

Zamek w Gjirokastrze

Widok z bramy zamkowej

Słynne domy ze srebrnymi dachami

Wracając z zamku zwiedzamy stare miasto...

...oraz zaglądamy do sklepików z pamiątkami.

Z Gjikastry jedziemy do Ksamilu. Zdjęcia tego popularnego kurortu turystycznego zdobią katalogi niejednego biura podróży. Gdy tylko wyjeżdżamy do miasta widzimy mnóstwo hoteli, niezliczoną liczbę restauracji serwujących potrawy z różnych kuchni i... tłumy wczasowiczów. Z każdej strony dochodzą dźwięki dyskotekowej muzyki. W mieście trwa jedna wielka impreza. Słychać ją także na naszym kempingu.

Wieczorny spacer po turystycznym zatłoczonym Ksamilu...

...gdzie życie toczy się do późnich godzin nocnych.

Dzień 5. - 8 sierpnia (czwartek)

Pół dnia spędzamy na jednej z plaż Ksamilu nad Morzem Egejskim. Mamy stąd widok na grecką wyspę Korfu. Woda jest ciepła i turkusowa, bardzo czysta, pływają w niej rybki. Dlatego plaże Ksamilu często są nazywane „Malediwami Europy”.

Lokalizacja: Urokliwa Plaża w Ksamilu

Kemping w Ksamilu nieopodal centrum miasta

Widok na Ksamil z okolicznych wzgórz

Parkujemy auto praktycznie na samej plaży na darmowym parkingu...

...skąd już tylko kilka kroków do morza.

Miejsce na plaży kosztuje 20 euro i jest ich ograniczona ilość

Koszt wynagradza panujący tutaj spokój, czystość...

...i niesamowita turkusowa woda.

Popołudniu wstępujemy na obiad do restauracji w Ksamilu...

...i robimy zdjęcie jednej z kilku plaż w Ksamilu.

Kierujemy się do Beratu. Po drodze robimy postój przy zabytkowym moście. Przy okazji chłodzimy się w rzecze z kamienistym dnem. Po drodze mijamy coraz więcej drzewek oliwkowych. Berat jest zagłębiem oliwkowym Albanii.

Lokalizacja: Most Brataj

Podróżując po Albanii widzimy wiele pożarów przyrody, którymi nikt zbytnio się nie intersuje

Po drodze mijamy również wiele oliwkowych gajów

Oliwki

Most Brataj wybodowany w XVII wieku

Widok z mostu

Nocujemy na bardzo zadbanym kempingu pod Beratem, który był polecany w przewodniku turystycznym, który wypożyczyliśmy z biblioteki w naszym mieście.

Lokalizacja: Berat Caravan Kemping

Dzień 6. - 9 sierpnia (piątek)

Rano właścicielka kempingu przynosi nam do śniadania po szklance zimnego soku.

Miły poczęstunek na kempingu

Chwilę później zbieramy się, żeby zobaczyć Berat. W internecie czytamy, ze to najgorętsze miasto w Albanii. Co tu dużo mówić, trafiamy w okienko pogodowe bo temperatura tego dnia ma być tylko 32 stopnie, w kolejnych dniach wzrośnie do 37. Upał rzeczywiście bardzo doskwiera, więc kupujemy dwa razy wodę do picia z lodówki, żeby się ochłodzić. Miasto jest wielkości Stalowej Woli. Spędzamy w nim 5 godzin.
Na początku zwiedzamy dolne miasto Goricę. Następnie wchodzimy stromym wejściem do zamku w Beracie, mijając po drodze przyklejoną do skał cerkwiew św. Michała Archanioła. Trudy wspinaczki w południowym słońcu rekompensują widoki na dolne miasto. W zamku zwiedzamy stare uliczki oraz zaglądamy do dwóch cerkwi. Schodząc z zamku zwiedzamy drugie dolne miasto zwane Mangalem.

Dolne miasto Mangalem

W tle miasta widać Zamek w Beracie

Architekruta Mangalem robi na nas duże wrażenie

Najpierw zwiedzamy dolne miasto Gorica

Most Gorica

Miasteczko widziane ze szlaku do zamku

Cerkwiew św. Michała Archanioła

Widok na Goricę z zamkowej wieży....

...oraz na nowszą część miasta.

Wnętrze zamku

Znajduje się tutaj kilka sklepików oraz restauracji

Cerkiew Najświętszej Marii Panny z Blacherne

Wejście do cerkwii z drugiej strony

Cerkiew św. Mikołaja

Lokalizacja: Berat

W porze poobiadowej wyruszamy do wąwozu i wodospadu Bogove.
Parkujemy samochód na trasie do wodospadu i pieszo pokonujemy resztę drogi. Na miejscu spotykamy wycieczkę z Polski. Jest upalnie, a woda w wodospadzie lodowata. Chłodzimy się też kupując napoje w puszce Lemon Soda, którymi handluje miejscowy nastolatek.

Dziki parking przed trasą do wodospadu, w tle kolejne stado kóz oraz psy pasterskie

Wodospad Bogove

Gdy samym wieczorem wracamy na kemping okazuje się że jest tam tłum ludzi. Wszystko przez grupę z Czech, która zajechała na nasz kemping autokarem i wszyscy wycieczkowicze rozbili swoje namioty.

Dzień 7. - 10 sierpnia (sobota)

Przed wyjazdem kupujemy u właścicielki naszego kempingu oliwę z oliwek własnej produkcji (1,5 litra za 1500 leków/15 euro). Przy okazji dowiadujemy się, że potrzeba 8 kg oliwek, żeby otrzymać 1 kg oliwy. Właścicielka twierdzi, że mimo wysokiej temperatury bez problemu przewieziemy oliwę do Polski. Musimy ją tylko trzymać z daleka od światła. Pakujemy więc plastikowe butelki z oliwą w otchłani bagażnika samochodu. Przydatność do spożycia to dwa lata. Oliwa ma mieć słodki smak ze względu na to, że jest świeżo wyciskana.
  Z kempingu występujemy do Tirany, stolicy Albanii. Zostawiamy auto na podziemnym parkingu pod samym centralnym placu Skandenberga. Blisko stąd, żeby zobaczyć centrum stolicy, a poza tym samochód jest już dość nagrzany i chcemy go trochę schłodzić. Na zewnątrz termometry wskazują 38 stopni, a temperatura odczuwalna to 44 stopnie.

Lokalizacja: Tirana

Wjeżdżamy do stolicy Albanii Tirany

Kręcimy się chwilę po placu Skanderbarga. Oglądamy mozaikę na budynku Narodowego Muzeum Historycznego. Od opisu tej mozaiki Izabela Nowek rozpoczyna swoją książkę pt. „Albania. W szponach czarnego orła.”, którą cały czas czytamy w drodze.

Symbol stolicy - mozaika umieszczona na budynku Muzeum Narodowego

Pomnik Skanderberga

Meczet Centralny w Tiranie

Galeria mieszcząca się w centrum Tirany

Robimy sobie fotki pod napisem: „I love T” i podchodzimy pod pomnik Skanderberga na koniu. Kierujemy się do muzeum komunizmu BunkArt2 (bilet wstępu 9 euro). Chcemy obejrzeć jeden z albańskich bunkrów. Wstępujemy jeszcze na pizzę do klimatyzowanej galerii handlowej.

Wejście do muzeum komunizmu BunkArt2

Muzeum mieści się w prawdziwym bunkrze,...

...który został przerobiony specjalnie na potrzeby zwiedzających

Znajdziemy w nim dużo eksponatów, jak pokaz sposobów inwigilacji...

...czy też filmy z czasów komunizmu.

Z miasta prowadzi nas nawigacja tak bocznymi, skalnymi i szutrowymi drogami, że trudno nam uwierzyć że to wyjazd ze stolicy. To nie ostatni raz, gdy nawigacje GPS zawiodły nas w tych krajach.

Wyjazd z Tirany według nawigacji GPS

Kolejnym punktem na naszej trasie jest Bovilla Lake. Zatrzymujemy się na małym parkingu, Do jeziora prowadzi górska, szutrowa droga pełna serpentyn. Pieszo wspinamy się do góry, a mijają nas samochody 4x4 i quady. Żeby wyjść na platformę widokową należy zapłacić 100 leków. Wejście jest strome, po skałach i metalowych schodach, ale widok z góry warty zobaczenia.

 

Lokalizacja: Jezioro Bovilla

Wejście na platformę widokową

Platforma widokowa jest bardzo wyeksponowana

Z punktu widokowego rozciąga się widok na jezioro Bovilla...

...oraz pobliskie góry.

Szukając kempingu zupełnie przypadkiem trafiamy do miejscowości Kruje. Dopiero gdy właściciel kempingu opowiada nam co warto zobaczyć w miasteczku, zasięgamy informacji w internecie i dowiadujemy się, że Kruje jest chętnie odwiedzane przez turystów. Przyjeżdżają tu też wycieczki z Czarnogóry.

 

Dzień 8. - 11 sierpnia (niedziela)

Po śniadaniu idziemy zobaczyć miejscowość, w której nocowaliśmy. Przyzwyczailiśmy się już, że aby zwiedzić w Albanii jakieś miasto trzeba najpierw wejść stromo pod górę, w dodatku po śliskich kamieniach. Warto więc zabrać wygodne buty z bezpieczną podeszwą.

Lokalizacja: Kruje

Najwięcej czasu spędzamy na bazarku. Mnóstwo tu pamiątek. Część jest chińska, a część reklamuje się jako ręcznie robiona. Nie ma problemu, żeby dogadać się z właścicielami stoisk w języku polskim. Kupujemy kilka drobiazgów dla siebie i rodziny. Wstępujemy tez do lokalnej piekarni po byrki z serem.

W Kruji zwiedzamy zamek

Znajduje się w nim Muzeum Skanderbega...

...oraz fundamenty średniowiecznych budynków

Widok z zamku na miasto

W Kruji znajduje się też spory bazar z pamiątkami

Można na nim znaleźć ręcznie tkane dywany oraz inne rękodzieło

Na obiad jemy świeżo upieczone byrki z serem

Na jednym z blogów podróżniczych, autorzy polecali most wiszący nad jeziorem. Zatrzymujemy się przy nim, przechodzimy z jednej strony na drugą. Most robi na nas wrażenie jak na wspomnianych blogerach.

Lokalizacja: Most Shkopet

Wiszący most Shkopet to chyba jeden z najdłuższych jakie widzieliśmy w Albanii

Fotografujemy go ze wszystkich stron...

...oraz nie omieszkamy przez niego przejść.

Widok z mostu na jezioro Shkopet

Jedną z ważniejszych atrakcji Albanii jest rejs łódką po Jeziorze Komani. Żeby dotrzeć do tego miejsca trzeba przejechać około 20 kilometrów drogą szutrową i z dziurami.
Na nocleg zatrzymujemy się na kempingu Komani. Właściwie to coś w rodzaju parkingu przy trasie nad Jezioro. Kemping sprawnie obsługuje albańska rodzina. Znajduje się obok sklepiku i mini restauracji.

Do jeziora Komani prowadzi 20 kilometrów dziurawej drogi,...

...a po drodze spotykamy różnego rodzaju zwierzaki.

Dzień 9. - 12 sierpnia (poniedziałek)

Wstajemy z samego rana i podjeżdżamy na niewielki parking przed portem Jeziora Komani.

Lokalizacja: Jezioro Komani

Nie dość że panuje tu ogromny chaos to jeszcze trafiamy na naciągaczy, którzy chcą wyłudzić opłatę za parking.
  Decydujemy się wrócić na nasz kemping i tam wykupić wycieczkę na rejs. Korzystamy z usług Komani Guide. Za 30 euro mamy opłacony rejs, transfer busem z kempingu do portu i parking dla naszego auta. Wspólnie stwierdzamy, że pomimo tego że w ten sposób koszty są wyższe niż wykupienie sobie samodzielnie rejsu, to jednak bezpieczne miejsce dla auta i całego dobytku, który w nim mamy jest dużo lepszą opcją.
  O 9:20 podjeżdżają dwa busy i razem z przewodnikiem oraz grupą turystów, wśród których są m.in. Albańczycy, Włosi i Niemcy, jedziemy na parking do portu. Stąd trzeba jeszcze przejść kilkaset metrów tunelem. Wsiadamy do łódki i wypływamy. A naszym oczom ukazują się dookoła piękne góry. Po ponad godzinie dopływamy do rzeki Shala. Zanim łódka zabierze nas w drogę powrotną mamy trzy godziny postoju. Czas ten można wykorzystać na kąpiel w zimnej i bardzo czystej wodzie lub opalanie się na kamienistej plaży. Można również wypożyczyć kajak albo posiedzieć w restauracji lub knajpce. Infrastruktura jest na tyle rozwinięta, ze powstały hotele - co pozwala spędzić w tym miejscu nawet kilka dni. I nie da się tu dostać w inny sposób jak łodzią.

 

Jedziemy busem do portu z którego odpływają rejsy po Jeziorze Komani

Po jeziorze do rzeki Shala płynie tego dnia bardzo dużo łódek

Widoki są fantastyczne, woda niebieska a przyroda bardzo zielona

Miejsce to nazwane jest europejską Tajlandią

Na tle małego statku widać, jak imponujących rozmiarów są okoliczne góry

Przy brzegach jeziora zaczęła się rozwijać turystyka

Po godzinie rejsu dopływamy do celu czyli plaż przy rzece Shala

Jest to bardzo odizolowane od świata miejsce, które prężnie rozwija się turystycznie

Jest tutaj dużo restauracji,...

...oraz kryształowa błękitna zimna woda, która doskonale schładza w upalny dzień.

Dzień 10. - 13 sierpnia (wtorek)

Po drodze na granicę z Czarnogórą robimy zakupy, żeby wydać ostatnie leki. Kupujemy arbuzy, których wszędzie pełno w tym kraju i są bardzo dorodne. Kilogram arbuza to w przeliczeniu na polską walutę 80 groszy. W Polsce okazuje się, że arbuzy są wyjątkowo słodkie i soczyste.
Na granicy albańsko-czarnogórskiej spędzamy 15 minut. Nikt nawet nie przegląda skrupulatnie naszych dokumentów. Od pogranicznika słyszymy tylko na odchodne: „Bye bye”.
  Pierwszym miejscem w Czarnogórze, przy którym się zatrzymujemy jest stare drzewo oliwne w Morawicy. Jest to jedno z najstarszych drzew oliwnych na świecie. Jego wiek określony został na 2240 lat. Bilet wstępu na teren gdzie rośnie drzewo to koszt 2 euro za osobę.

Lokalizacja: Drzewo oliwne w Morawicy

W Czarnogórze odwiedzamy jedno z najstarszych drzew oliwnych świata

Jego wiek szacowany jest na 2240 lat

W cieniu oliwy nie mogło zabraknąć śpiącego mruczka

W przewodniku wyczytaliśmy ze jeden z wodospadów w Czarnogórze nosi nazwę Niagara. Żeby tam dotrzeć przemieszczamy sie w ślimaczym tempie kilka kilometrów w korku. Do tego płacimy 2,5 euro za przejazd przez tunel.

Lokalizacja: Wodospad Niagara

Na miejscu jesteśmy zawiedzeni bo okazuje się że wodospadu nie ma. Woda zupełnie wyschła. I tak jest co roku w sierpniu, o czym dowiadujemy się od kelnera z restauracji Niagara, do której występujemy na obiad. Szkoda, że nie uprzedzili nas o tym w naszym przewodniku. Na pocieszenie zamawiamy sobie smakowite pstrągi na obiad i tradycyjny deser Trilece.

Po drodze do wodospadu Niagara mijamy Jezioro Szkoderskie

Po jeziorze również można wykupić rejs łódką

Wody w wodospadzie nie było, za to porcje pstrąga są ogromne!

A na deser pyszne tradycyjne Trilece

Podczas dalszej podróży mijamy Sveti Stefan. Zatrzymujemy się żeby obejrzeć to miejsce i ochłodzić się w zatoce korzystając z publicznej i bezpłatnej plaży.

Lokalizacja: Sveti Stefan

Sveti Stefan zamieniony został na pięciogwiazdkowy hotel...

...gdzie turyści nie mają wstępu.

Tę noc spędzamy na kempingu zlokalizowanym na wzniesieniu. Roztacza się stąd piękny widok na okolice.

Lokalizacja: Kemping Seoce-Budva

Na kempingu znajduje się miejsce do relaksu...

...z którego widać morze oraz zachodzące słońce.

Dzień 11. - 14 sierpnia (środa)

Wstajemy jako jedni z pierwszych biwakowiczów na kempingu. Zaraz po śniadaniu wyruszamy zwiedzać Kotor. Zatrzymujemy się na parkingu Pać, ponieważ tablica elektroniczna wskazuje ze na innych nie ma już miejsc. W budce nie ma parkingowego, nie ma tez żadnej informacji o opłatach. Później się okazało że koszt parkingu to 10 euro za cały dzień. Spacer po Kotorze zajmuje nam 2 godziny.

Lokalizacja: Kotor

Bastion Gurdić w Kotorze

Port w Kotorze

Wieża zegarowa w Kotorze

Kościół Świętego Mikołaja

Kościół Świętego Łukasza

Katedra św. Tryfona

W mieście Kotor żyje wiele dzikich kotów,...

...które można spotkać w praktycznie każdej uliczce starego miasta.

Jest też wiele sklepików z pamiątkami związanymi z kotami

W Kotorze mieszkają osoby, które cały czas pomagają dziko żyjącym kociakom

Z Kotoru jedziemy trasą R1 składającą się z 25 serpentyn. Chwilami droga jest tak wąska że praktycznie ocieramy się lusterkiem o mur odgradzający drogę od przepaści.

Co jakiś czas podczas jazdy trasą R1 zatrzymujemy samochód aby zrobić zdjęcie Zatoki Kotorskiej

Kotor

Po prawie godzinie jazdy jesteśmy na szczycie

Zatoka Kotorska w kierunku zachodnim

Z drogi R1 skręcamy w drogę R17. Żeby minąć się z ciężarówkami dojeżdżającymi na budowę nowej trasy musimy za każdym razem zjeżdżać z drogi. W przeciwną stronę podróżują turyści z Niemiec, zatrzymują nas i pytają czy tą drogą dojadą do Kotoru. Odpowiadamy im, że tak i pytamy o drogę w drugą stronę, na most na rzece Tara. Po krótkiej wymianie informacji jedziemy dalej.
Na obiad zatrzymujemy się w restauracji Kastel - dobre jedzenie w przystępnych cenach.
Ostatnim punktem naszej wycieczki jest most na rzece Tara. Spacerujemy po moście i przyglądamy się tyrolce. Nie mielibyśmy odwagi, żeby nią zjechać.

Lokalizacja: Most na rzece Tara

Most na rzece Tara

Widok z mostu na Park Narodowy Durmitor

Po godz. 19 docieramy na granicę czarnogórsko-serbską. Przejazd przez granicę zajmuje nam 6 minut.
Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów zatrzymuje nas serbska policja. Na szczęście to tylko kontrola alkomatem.
Na nocleg zatrzymujemy się w apartamencie w miejscowości Nova Varos.

Dzień 12. - 15 sierpnia (czwartek)

Kierujemy się na granicę serbsko-wegierska. Dobrze wiemy, ze czas oczekiwania na tej granicy jest długi i przeczytaliśmy w necie, że wynosi nawet kilkanaście godzin. Przed granicą sprawdzamy na kamerach w internecie, które przejście graniczne jest w tej chwili najmniej oblegane. Zamierzamy przekroczyć przejście w Djala. W tym przypadku nasz plan się udał. Odprawa na przejściu zajmuje nam niecałe pół godziny i nie jest bardzo problematyczna.
Reszta drogi, nie licząc korków na autostradach węgierskich mija gładko. Po 16 godzinach jazdy samochodem, o godz. 2.00 dojeżdżamy do domu.

Pamiątki oraz smakołyki przywiezione z Albanii

Oraz 3 duże arbuzy...

...które okazały się bardzo czerwone w środku oraz słodziutkie.

Powrót na stronę główną

O stronie

Każdy z nas marzy o tym, by choć raz w życiu przeżyć niesamowitą przygodę. Ów przygoda często kojarzona jest z czymś wielkim, odległym i nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika. Tymczasem prawdziwa przygoda może skrywać się w Miejskim Parku za rogiem bloku, w małym lesie nieopodal albo nawet w samym mieście. Wystarczy chcieć ją zobaczyć. Zapraszam na skromną stronę poświęconą turystyce niekoniecznie konwencjonalnej. Podążmy śladem przygody!

Odwiedzone kraje