#myzbieramy
„Poczuj radość zbierania” to hasło portalu www.zbieramy.pl. Portal ten łączy rolników, sadowników z osobami, które chcą dla SIEBIE pozbierać owoce, warzywa na własne potrzeby albo po prostu kupić warzywa, owoce, przetwory w gospodarstwie.
W malinowym chruśniaku...
Żeby znaleźć interesującą nas ofertę należy skorzystać z wyszukiwarki, a następnie zadzwonić do rolnika, żeby potwierdzić swój przyjazd. Rolnik poinformuje nas czy w danym momencie ma na swoim polu owoce, które możemy zebrać w wystarczającej ilości i czy są one odpowiednio dojrzałe. Dużo zależy tutaj od pogody. Dobrze jest też zapytać o to co mamy wziąć ze sobą. Na pewno warto zabrać właściwy ubiór i obuwie dostosowane do warunków pogodowych, nakrycie głowy i okulary przeciwsłoneczne, coś do zjedzenia i picia (gospodarze często udostępniają miejsce gdzie można sobie przyjemnie pobiesiadować), drobne pieniądze do zapłaty za zebrane owoce oraz rodzinę i znajomych – w grupie raźniej i przyjemniej spędzimy ten czas.
Maliny zbiera się łatwiej od truskawek ze względu na wysokość na jakiej rosną
Na miejscu gospodarz pokaże nam, w której części pola możemy zbierać owoce/warzywa. Należy uważać, żeby nie niszczyć roślin, krzewów i drzew oraz zadbać o to, żeby zostawić po sobie porządek. Czasem zbieramy do własnych pojemników, a czasem do pojemników udostępnionych przez gospodarza, a dopiero potem przesypujemy do własnych. Na koniec wizyty w gospodarstwie nasze zbiory są ważone i wtedy za nie płacimy. Korzystając z serwisu www.zbieramy.pl możemy miło spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi, wspieramy lokalnych rolników, za owoce/warzywa zapłacimy mniej niż w sklepie, mamy też dostęp do owoców/warzyw bez zbędnej chemii, które posłużą nam do zrobienia dżemów, soków, przecierów, kiszonek. Portal wspiera rolników, bo zapłata następuje od razu w gospodarstwie, a cena jest wyższa niż ta, którą uzyskałby sprzedając swoje plony w skupie. Poza tym gospodarz unika sytuacji, gdy nie opłaca mu się zbierać. A na jego polu nic się nie marnuje.
My szukamy ogłoszenia dotyczącego zbioru malin. Dzwonimy do pierwszego gospodarza, który mówi, że w tej chwili nie ma dojrzałych owoców na swoich krzakach. Próbujemy dalej. Udało się! Właściciel plantacji w miejscowości Lubenia (woj. podkarpackie) zaprasza nas do siebie.
■ Lokalizacja: Plantacja malin w Lubeni
Na miejscu prowadzi nas na jedno ze swoich pól. Jest tam już jeden „zbieracz” malin. Podobno tydzień wcześniej przyjechał nawet ktoś spod Krakowa. W międzyczasie przybywają też inne osoby, które kupują owoce zebrane już wcześniej przez rodzinę właścicieli. Maliny, które zbieramy, nie były pryskane chemią, ani żadnymi środkami na pleśń. Nawożone były jedynie naturalnym nawozem.
Zbierając owoce samemu mamy pewność skąd pochodzą
Maliny z plantacji w Lubeni były bardzo dorodne
Czas nam mija szybko, na zbiorach spędzamy ponad dwie godziny. Potem następuje ważenie owoców, szybko się rozliczamy i zabieramy nasze zbiory do domu.
Ważenie naszych zbiorów!
Wyjazd był na tyle spontaniczny, że przejeżdżając przez Rzeszów wstępujemy jeszcze do sklepu po cukier i żel-fixy, które są potrzebne do przygotowania przetworów.
W domu czeka na nas jeszcze jedna praca - przerobienie owoców
W domu uruchamiamy nasze sokowniki i cierpliwie czekamy na aromatyczny malinowy sok. To co zostanie z malin przerabiamy na pyszny dżem. Robimy zapasy na zimę. Będą one miłym wspomnieniem lata zamkniętego w słoikach. A także fajnym upominkiem dla znajomych, do których wybierzemy się z wizytą zimową porą.
A oto końcowy efekt pracy - słoiczki Ani i Doroty
Na kanapce wyglądają równie dobrze!